Jest wiosna, piękna majowa pogoda, przyroda eksploduje. Stoimy nad brzegiem i obserwujemy gałęzie pochylonego nad taflą wody drzewa. W cieniu konarów widać wyraźnie poruszające się ciemne płetwy, torpedo-kształtny korpus i dużą głowę. Kleń? Pewnie, że kleń. Taaaaki duży? A czemu nie! Dobra, nie ma co stać, trzeba iść dalej i spróbować w innym miejscu, tego i tak nie złowimy. Takie duże klenie,w czystej wodzie, nie dają się złowić. Jeżeli chodzi o duże klenie i klarowną wodę, to właśnie często słychać takie wypowiedzi: „ … Kilka lat temu byliśmy tam … woda klar i nawet przy trzydziestaku trzeba było się mocno nagimnastykować, nie mówiąc o większych … „ . Albo: „…. Według mnie najlepszą porą na okazy kleni są takie właśnie warunki. „Trącona” woda zapewnia nam w pewnym stopniu „niewidoczność”, na kryształowej wodzie jest o wiele ciężej przechytrzyć „profesora” … itd, itp …

Czy to prawda? Pewnie coś w tym jest. Ale ja tematu (od lat) nie demonizuję. Duże klenie z czystej wody są jak najbardziej do złowienia. Nawet te największe i pływające w wodzie stojącej, można skutecznie skusić na wobler czy gumkę. Należy tylko uczyć się zachowania tych bardzo, bardzo ostrożnych i wrednych ryb, no i przestrzegać kilku reguł.

Gdzie one są? Jeżeli nad taflą wody nie ma gałęzi drzew, krzewów i tym podobnych struktur, to z reguły klenie polują na drobnicę. Takie klenie poruszają się zazdrośnie, w małych grupach, po swoim terytorium. Drapieżniki patrolują klasycznie wypłycone i nasłonecznione odcinki łowiska, które pozwalają rybom skutecznie polować z zasadzki w cieniu lub z głębi. Ich tereny łowieckie rozciągają się na kilkaset metrów, które są pod stałą kontrolą ryb. Jeżeli nad wodą zwisają gałęzie rosnących drzew i krzewów, to klenie stoją często pod nimi, oczekując w ich cieniu na spadające owady lub owoce. Terytorium łowieckie tych kleni nie jest zbyt duże. Ryby stoją na powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych i skupiają swoją uwagę na tafli wody. W przeciwieństwie do kleni pływających i polujących aktywnie, miejsca żerowania kleni ‘oczekujących’ na to co spadnie, potafią być często bardzo głębokie. W mocno wietrzną pogodę klenie chowają się chętnie i stoją w ‘cieniu wiatru’. Wpływają pod pomosty, za filary, stoją za dużymi kamieniami, lub na krawędzi brzegowych stoków, obserwując stale załamanie się prądu. Często nieuważne rybki wpadają w wiry powstające w takich warunkach pogodowych i zanim zauważą, co się z nimi dzieje, padają ofiarą ‘profesora’.

Jak się do nich dobrać? Należy być ostrożnym i poruszać się powoli, od zaplecza. W miarę możliwości szczytówki wędek skierować w dół i najlepiej (im bliżej brzegu tym bardziej) chować się za zarośla. Bardzo komfortowo łowi się klenie brodząc. Nie tylko ze względu na łatwiejsze rzuty, ponieważ mamy więcej miejsca, ale także ze względu na ułatwione zbliżenie się do ryb. Stojąc w wodzie jesteśmy dla ryb o wiele mniej widoczni i stanowimy mniejsze niebezpieczeństwo, niż wędkując z brzegu! Ta prozaicza prawda jest bardzo często ignorowana lub kwitowana uśmieszkami. Uśmieszki utrzymują się do momentu, kiedy koledzy łowiący z brzegu, widzą brodzących wędkarzy, którzy holują rybę za rybą, a sami nie mają brań. Czysta i prosta prawda. Podchodząc do kleni polujących na spadające owady powinniśmy zadać sobie pytanie, czy będziemy w stanie wyholować i wylądować zaciętą rybę? Te ryby bardzo często stoją w miejscach nieprzyjaznych wędkarzom, którzy mogą wprawdzie, gimnastycznie poprawnie, podać przynętę, ale często nic poza tym. Więc spłaćmy dług naturze i zwróćmy uwagę na to, jak wygląda miejscówka pod względem C&R.

Jakie przynęty? Klenie są uważane za wszystkożerne i faktycznie żywią się wszystkim. Drobnica, owady, larwy i owoce należą do jadłospisu klenia. Dieta okazów składa się w dużej mierze z pokarmu mięsnego. Najczęściej małe rybki i latem owady. Wiosenne klenie chętnie pożerają mniejsze żaby i później kijanki. Ja obserwuję swoje łowiska i najlepsze miejscówki, zbierając informacje dotyczące pokarmu ryb. Nie zapominam też zwrócić uwagi na to, co rośnie na brzegu. Jak już pisałem, klenie lubią zasysać spadające owoce. Wszystkie te informację pozwalają nam wyciągnąć wnioski i wybrać właściwe przynęty – np. małe, czerwone i pękate woblery, imitujące nie żuki ale np. dzikie czereśnie. Do najlepszych przynęt kleniowych należą niewątpliwie woblery. Ich wielkość i pracę dobieramy w zależności od tego, czym ryby się żywią. Małe i smukłe woblery o drobnej, migotliwej pracy są tak samo skuteczne jak woblery pękate, pracujące szeroko i agresywnie. To zależy zawsze od tego, czym się klenie żywią właśnie tu i teraz.

Zawsze zabieram ze sobą kilka różnych rodzajów i wielkości przynęt. Płytkoschodzące, wąskie i pękate woblery o długościach 3.5 – 5 cm, albo 4 – 7 cm SDR’y. Dwa albo trzy żuczki, z czego jeden ma zawsze kolor bardzo agresywny. Ostatnio streamery oraz inne wzory much. Używane kolory są z reguły naturalne, w ciemnych tonacjach. Czerń, czerń z perłą lub złotem, biała perła z szarymi cieniami lub tonacje brązowe i brązowo-złote. Wieczorami używam woblerów czarnych albo kolorystycznie bardzo agresywnych, o większej masie niż za dnia. Plusk takiej przynęty, wpadającej do wody, skutecznie kusi klenia czatującego na nieuważne owady. Skuteczne są także twistery, gumki w formie żaby i małe shady. Nie używam obrotówek. Są, według mnie, mało skuteczne.

Jaki sprzęt? W ostatnich latach używałem kilku różnych wędek do kleniowania. Jedna z nich, to nadal ta sama, długa na 2.75m i zbudowana na blanku firmy Batson. Cw. do 14 gram przy opisie linki do 10lb. Posiada ona odpowiednią akcję i pełne ugięcie. Używam jej brodząc w jeziorze, kiedy mam więcej miejsca i kiedy duże dystanse rzutowe klasycznych pestek mają bezpośredni wpływ na brania. Inna długa wędka, ktorą poławiałem klenie to 9-cio stopowy (czyli 2.75m) St.Croix Avid, na blanku do linek maks. 10lb i o cw. do 3/8oz. To wspaniały i stosunkowo mocny kij, o bardzo sprężystej i dynamicznej akcji. Świetny kij na duże rzeki o mocnym uciągu. Ostatnio najczęsciej używałem wędki CTS o cw do … uwaga … 35 gram. Ta fantasytczna wędka o długości 8’6″ (ca. 260cm) została zbudowana w zamyśle boleniowym, jednak jest to fenomenalne narzędzie do polowania na duże kleniska. Inne wędziska, to krótkie kije spiningowe St.Croix i CTS, na blankach pod linki 10lb i 14lb ale przy 2.1m i 2.25m. Te wędki też mają pełne ugięcie, jednakże zachowują, typowo amerykańską, spreżystość i szybkość blanku. Używam ich kiedy muszę się przeciskać przez chaszcze krzewów i nadbrzeżnych drzew. Brodząc używam bardzo chętnie wędek Major Craft o długości 7’8″ z cw. do 14 gram, lub 8’2” o cw. do 18 gram. Kapitalne kije do łowienia z wody, bardzo uniwersalne, sprawdzają się zarówno przy kleniowaniu ale swietnie poradzą sobie z pstrągiem czy brzanami.

Używane kołowrotki są, tylko w przypadku łowienia krótkimi wędkami, relatywnie małe. Zawsze staram się maksymalnie zmniejszyć masę zestawu, zwłaszcza kiedy łowię na małe przynęty. Ze względu na wielkość i specyfikę woblerów stosowane kołowrotki powinny pracować bardzo płynnie. Nie zapominajmy, że łowimy na relatywnie cienkie żyłki … powiedzmy. Bardzo dobre hamulce rozumieją się same przez siebie! Kołowrotkami mojego wyboru są Shimano Twinpower lub Stradic, Daiwa Certate i Caldia. Żyłki, których używam, są miękkie i o średnicach 0.18 – 0.23 mm. Dobry wybór to na 100% P-Line, inne bardz dobre, to Berkley Smooth Cast XL, Rapala Finesse, Sufix i Stroft. Przez pewien czas eksperymentowałem z żyłkami FC zamiast nylonu. Jednak moje doświadczenia nie są na tyle pozytywne lub powiedzmy zadowalające, abym mógł lub chciał podzielić się konkretnymi informacjami. Czasami dobrym pomysłem jest bezpośrednie dowiązanie 2 metrowego kawałka przyponowego FC o średnicy 0.16 -0.18mm. Oczywiście FC o bardzo dobrej jakości. Jest to pomocne zwłaszcza wtedy, kiedy używamy żyłek bardzo dobrze widocznych dla naszego oka.

Jak podawać i prezentować przynętę? Jak już na początku artykułu wspomniałem, unikajcie szybkich i gwałtownych ruchów, w przeciwnym przypadku na 100 procent spłoszycie klenia. Starajcie się zawsze wyrzucać miękko i przede wszystkim w momentach, kiedy jesteście pewni, że ryba was nie widzi lub nie zostanie spłoszona. Być może ktoś z was zadaje sobie teraz pytanie: ‘A skąd ja mam wiedzieć, czy ryba mnie teraz widzi?’. Nie zapominajcie, że tutaj i teraz łowimy w wodzie bardzo czystej. Bardzo czystej znaczy dla mnie, że widzę dno na trzech metrach. Jeżeli widzicie rybę zwróconą do was bokiem lub przodem, to róbcie to, co robią czaple albo wystraszone salamandry – nie ruszajcie się! OK, klenie przepływają koło waszych stóp, zdarza mi się to dosyć często. Co teraz? Zaczekajcie, aż rzeczywiście przepłyną i kiedy bedą już jakieś pięć, może dziesięć metrów od was, zarzućcie delikatnie ‘od dołu’, podając przynętę obok głowy ryby, kilka centymetrów za jego skrzelami. To ważne, żeby przynęta spadła właśnie tam. Tak zaserwowany kąsek wyprowadzi z równowagi każdego klenia. Każdy jeden obróci się, instynktownie zasysając wobler lub gumkę.

Inna technika jest dosyć prosta i prawie tak samo skuteczna. Ustawiamy się w odpowiedniej odległości od patrolującej grupki kleni i rzucamy w sam środek. Teraz powinniśmy zaczekać kilka sekund, któryś z drapieżników z całą pewnością zainteresuje się naszym wabikiem. Jeżeli któraś z ryb podpływa, to nie wprowadzajcie woblera w ruch! Zaczekajcie moment, często kleń zasysa wobler pływajacy na powierzchni. Jeżeli nie nastąpiło branie, to wprowadzamy wobler w ruch i prowadzimy go wybierając linkę kołowrotkiem nie wędziskiem! Wędziskiem możemy jedynie bardzo delikatnie ‘podszarpywać’ minimalnymi ruchami samego nadgarstka, wprowadzając wabik w delikatne drgania, które prowokują klenie do agresywnych brań.

Trzecia metoda dotyczy kleni czatujących na spadający pokarm. Te ryby patrzą cały czas w górę, obserwując taflę wody, więc gwałtowne ruchy dyskwalifikują miejscówkę na dłuższy czas. Dowcip polega na tym, że takiemu kleniowi trzeba podać woblera pod sam nos, lub inaczej mówiąc czołowo, między oczy. Ryba z reguły podpływa i zagryza. Tu zauważyłem dwa scenaria brań. Te pierwsze są bardzo łagodne, kleń zasysa wobler unoszący się na powierzchni. Drugą możliwość, to bardzo agresywne brania. Ryba rzuca się na wabik zacinając się praktycznie sama – takie brania nastepują z reguły wieczorem albo tuż po zmierzchu. W obydwóch przypadkach najważniejsze jest to, aby nie zdradzić swojej obecności. Takie maskowanie daje nam ogromną satysfakcję, ponieważ widzimy całe branie od A do Z, a dopiero później czujemy rybę na wędce.

Czy teraz będzie Wam łatwiej przechytrzyć ‘profesora’? Tego niestety nie wiem, ale mam nadzieję, że tak. Mnie udaje się ta sztuczka dosyć regularnie, pomimo że ‘łowię klenie w szklance wody’ – dziękuję Mateusz za tą metaforę. Jest faktycznie bardzo trafna i oddaje w całej okazałości warunki panujące na moich łowiskach. Wielu dobrych i znanych wędkarzy demonizuje łowienie dużych kleni w bardzo czystej wodzie. Ja tego nie robię. Nie twierdzę, że jest to łatwe, i że każdemu uda się ad-hoc złowić 60+ kluchona na upatrzonego. Ale zabawa jest przednia i przygoda warta grzechu. Nota bene, można się przy tym bardzo dużo nauczyć i w ten ekscytujący sposób zebrane doświadczenia wykorzystać do połowu innych ryb, czasami całkowicie odmiennych od kleni. Ale to już inne historie …

pitt – 2021