Dlaczego łowimy tak bardzo, bardzo, bardzo chętnie na płyciznach w ciepłej solance? To jest oczywiście pytanie retoryczne. Za oknem jesień, zupełnie nie złota. Wystarczy spojrzeć na zewnątrz i odpowiedź nasuwa się sama. Ale właśnie patrząc przez okno na słotę, wyobraźcie sobie bardzo wczesny poranek, kiedy pierwsze promienie słońca zaczynają malować niebo, nad karaibskimi lagunami, ciepłymi odcieniami różu i pomarańczu. Gdzieś na flatsach półwyspu Jukatan, muszkarz z wędką stoi jak czapla, po kolana w krystalicznie czystej wodzie, lub na dziobie łodzi, wypatrując spławiającej się ryby, jej cienia lub błysku pod powierzchnią fal. Tak i tutaj zaczyna się często przygoda z łowieniem na muchę w tropikach – sztuka wymagająca, dobrej techniki, precyzji, cierpliwości a czasami dozy odwagi i humoru. Coś w tym jest!

Spotkanie z mistrzem zasadzki: snook

Snook, nazywany także rybą z backcountry, władcą backyardu a także mistrzem zasadzki, to jeden z najbardziej walecznych mieszkańców karaibskich płycizn. Jego muskularna sylwetka i potężna płetwa ogonowa sprawiają, że jest to przeciwnik godny każdego wędkarza. Pierwsze i każde kolejne branie snooka to jak uderzenie młota – natychmiastowe, gwałtowne i nie do zapomnienia. Gdy tylko mucha wyląduje w jego zasięgu, co czasami wcale nie jest takie łatwe, snook zazwyczaj nie traci czasu. Błyskawiczny atak następuje z nienacka, potężne szarpnięcie, fontanny wody i zaczyna się walka, która wywołuje dreszcze na plecach. To bardzo długa chwila, w której wędkarz musi wykazać się nie tylko umiejętnościami, ale i opanowaniem, ponieważ snook i mangrowce vs. wędkarz i przypon, to nie jest zawsze wyrównana walka.

Taniec z tarponem: balet morskiego akrobaty

Co skacze jeszcze częściej i jeszcze wyżej, oraz walczy z zajadłością dużego tarpona? Baby tarpon! Miniaturowa wersja słynnego srebrzystego olbrzyma, to mistrz powietrznych akrobacji. Walka z tą rybą jest jak taniec na wodzie – wymaga zgrania, precyzji i wyczucia rytmu. Natomiast branie tarpona jest jak ekplozja energii. Ryba rozpędza się i wyskakuje z wody, wiruje i trzepocze się w powietrzu jak opętana, a wędkarz musi za każdym razem parować finty i równoczesnie starać się przewidzieć kolejny ruch. To nieustanna gra nerwów i umiejętności, szybkości i refleksu, gdzie jeden błąd może kosztować utratę zdobyczy. Ale gdy tarpon w końcu ląduje w rękach muszkarza, uczucie triumfu i dumy jest nie do opisania. Połowy baby tarponów są po prostu tak cudownie szaleńcze, że momentami aż surrealne.

Permit: tajemniczy i wybredny mistrz irytacji

Permit to ryba, która potrafi przetestować umiejętności rzutowe, charkter i cierpliwość każdego muszkarza. Jest mistrzem w unikaniu pułapek i równocześnie potrafi z łatwością oszukać nawet najbardziej doświadczonych łowców. Jego widok w wodzie to rzadkość i piękno zarazem, oraz często niespodziewana prędkość, a każda próba złowienia go, to prawdziwe wyzwanie. Kiedy jednak uda się podać muchę w odpowiednie miejsce i permit zdecyduje się na pobranie kraba czy krewetki, wtedy zaczyna się prawdziwa bitwa. Jego niespodziewana siła i kondycja sprawiają, że każda sekunda walki jest intensywna i pełna napięcia. Chyba dlatego udaje się go złowć tylko najbardziej wytrwałym i zdeterminowanym szczęściarzom. Mi niestety nie było jeszcze dane trzymać tej ryby w rękach. Ale, jak to mawiają czerwone robaki po czesku, co ma wisieć, nie utonie.

Jack Crevalle: furia w garniturze z łusek

Jack, znany również jako karaibski GT, to prawdziwa maszyna. Jego potężne ciało i nieustępliwość sprawiają, że jest jednym z najsilniejszych przeciwników na płyciznach. Branie jacka to jak zderzenie z pociągiem – jest gwałtowne i bezlitosne. Potem czujemy jak pociąg odjeżdża na pełnym speedzie w kierunku horyzontu! Ta ryba nie poddaje się łatwo, a jej siła wymaga od wędkarza pełnego zaangażowania i wykorzystania całej swojej wiedzy i umiejętności. Walka z jackiem to nie tylko test wytrzymałości, ale także źródło niesamowitej satysfakcji. O specyficznej nagrodzie w postaci „chrumkania” (kto złowił, ten wie o czym piszę) nie wspomnę.

Bonefish: duch płycizn

Bonefish to prawdziwy duch karaibskich płycizn. Jego srebrzyste ciało potrafi niemal całkowicie zniknąć w otoczeniu, co sprawia, że jego złownienie to na początku często niemałe wyzwanie. Im szybciej nauczymy się te ryby wypatrywać, tym łatwiej będą przychodzić kolejne sukcesy w holu. Gdy bonefish zdecyduje się na zassanie naszej muchy, jej prędkość i siła okazują się bez porównania. Bonefishe to prawdziwie mocarne a jakże niepozorne ryby. W jednej chwili bone jest tuż przy wędkarzu, a w następnej znikająca w oddali, zostawiając za sobą tylko smugi. Hol to wyścig z czasem i walka z szybkością tej ryby i jej sprytem, które wygrywa tylko ten, kto potrafi myśleć szybko i reagować jeszcze szybciej.

Wiatr, słońce i sukces

Wędkowanie na płyciznach Jukatanu to nie tylko walka z rybami, ale także z naturą. Karaibskie słońce potrafi być bezlitosne, a wiatr nierzadko komplikuje okrutnie życie muszkarza. Czasami zdarza się, że trzeba przeczekać, aż wiatr się uspokoi, albo słońce nie będzie nas przerabiać na skwarki. Niejednokrotnie doświadczeni muszkarze zamieniają w takich momentach wędkę na szklaneczkę dobrego rumu i czekają na poprawę aury. To próba cierpliwości, wytrwałości i determinacji, ale nagroda jest tego warta. Każdy sukces na tych wodach to powód do dumy. Uczucie, gdy po godzinach nieustannej walki w końcu udaje się złowić wymarzoną rybę, jest nie do opisania. To moment, kiedy wędkarz czuje się panem świata, pełnym radości i spełnienia. Każdy snook, tarpon czy bonefish to fantastyczne trofeum, które przypomina o niesamowitej przygodzie i pokonanych wyzwaniach.

Łowienie na muchę na ciepłych flatsach, nie tylko Jukatanu, to nie tylko sport, to prawdziwa pasja, która daje niezapomniane przeżycia i historie do których chętnie powracamy. To te chwile, kiedy wędkarz staje się częścią natury, walczy z jej żywiołami i wygrywa … lub nie. Każda, czasami naprawdę ciężko, wypracowana i złowiona ryba to dowód na to, że warto było wstać o świcie, aby zmagać się z wiatrem i słońcem. To uczucie radości, które pozostaje na zawsze w pamięci. Czy jest zatem coś piękniejszego niż widok mangrowców o poranku, kiedy morze i niebo stają się jednym żywiołem, a wędkarz, w harmonii z naturą, przeżywa swoją największą przygodę? Chyba tylko ten moment, kiedy po długiej walce ryba ląduje w jego rękach, a uśmiech na twarzy mówi więcej niż setki słów. To jest właśnie magia muchy na karaibskich płyciznach.

2024, pitt