Żywe szczupaki, okonie czy sandacze są pięknymi zwierzętami. Są kreaturami godnymi respektu. Odkryłem to kilkanaście lat temu, dopiero po tym, jak zmieniłem mój własny stosunek do ryb i do wypuszczania ich. Martwe ryby są matowe, shit, nawet na zdjęciach. Śmierć odbiera im nie tylko iskrę życia ale także naturalny poblask piękna. Nie są podobne do żywych … ani trochę.

Wypuszczam wszystkie złowionene ryby. Robię tak od kilkunastu lat, jednakże zanim do tego dorosłem potrzebowałem czasu. Droga, którą przeszedłem jest czymś na kształt osobistej ewolucji. Pisząc, że robię tak od kilkunastu lat, mam na myśli, że kiedyś zabierałem złowione ryby. Nie jestem z tego dumny. Nie mam żadnego powodu aby być z tego dumnym. Pisząc, że kiedyś zabierałem ryby, mam na myśli, że do pewnego momentu zabierałem wszystkie, które wolno było mi zabrać a później, okazjonalnie, jedną na sezon czy dwa sezony. Najczęściej były to ryby zranione, takie które według mnie nie przeżyłyby. Dzisiaj wypuszczam wszystkie ryby. Tak, jestem z tego dumny.

Także większość moich znajomych ryby wypuszcza . Niestety nie wszyscy, jednakże znakomita większość z nich tak robi. Robią tak, ponieważ nauczyli się tego od osób praktykujących C&R na co dzień. Dlatego staram się nie dyktować nikomu z moich znajomych co mają robić. Nie dyktuję nikomu jaka decyzja jest właściwa i jaką powinien podjąć. Żyję nadzieją, że sami się zorientują, iż właściwa droga jest tylko jedna i należy ją tylko odkryć. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne, ten szlak jest od dawna przetarty. Jednakże nie pomoże w tym GPS czy mapa i kompas. Każdy musi przeskoczyć swój własny cień.

Reflektując stwierdzam, że chciałbym zacząć wypuszczać ryby dużo wcześniej niż to się, w moim przypadku, stało. Jako młody wędkarz nie miałem mentora i przykładu, który wskazałby mi właściwą drogę. Długo kierowałem się tym, jak nad wodą postępowali inni. Nie oszukujmy się, niestety, nie zawsze były to wzorce godne naśladownictwa. Szkoda, zmarnowałem tak dużo cennego czasu.

Zmieniłem postępowanie i idąc na ryby z moim synem, nie musiałem się martwić o to, czy będę dla niego dobrym przykładem. Wiedziałem, że jeżeli tylko będzie chciał, będzie mógł się na mnie wzorować. Gdybym poszedł z moim synem dziś na ryby, nie musiałbym się martwić o to, jak postąpi ze złowioną rybą. Nie musiałbym go prosić o przyrzeczenie, że będzie się z nią obchodził z należytym respektem lub, że jej nie zabije. To nie byłoby fair. Dotrzymałby słowa zawsze, z łatwością.

Tak, jestem z tego dumny.

2014, pitt