Klasyka, niegdyś, srebrnego ekranu. Czechowicz mówi do Pokory:
Czy to nie jest podobnie jak z modułami blanków? Niskimi i wysokimi? Pierwszą i drugą generacją węgla? IM6 i IM10? Odwieczna wędkarska zgryzota, co wybrać: HM czy boron? Istny wyścig zbrojeń firm, prześcigających się w udowadnianiu nam, wędkarzom, który blank ma większą zawartość węgla w węglu. No właśnie, który?
Częstokroć na forach, najczęściej w wątkach rodbuildingowych, (choć nie tylko), pytający o blank na wędkę pod – powiedzmy umownie – bolenia, dowie się, że blank XY to tylko IM6, niski moduł, ledwo pierwsza generacja, tylko 33 mln Psi i w ogóle neolit. Lepiej sięgnąć po RX8+ lub inny produkt wysokomodułowy. Przecież to nowsza konstrukcja, czulszy będzie na dzień dobry, no i przede wszystkim większą zawartość węgla w węglu mieć będzie. Ale czy tak jest naprawdę? To pytanie jest tylko z pozoru nieuzasadnione, ponieważ sama, jakość maty węglowej, zwanej również prepreg, nie decyduje, o jakości produktu końcowego, a o zawartości węgla w węglu to już wcale.
Mały przykład z innej branży, w celu zobrazowania mojego toku myślenia. Czy jeżeli dwum rożnym producentom samochodów dostarczymy surowce tej samej, jakości, to czy modele aut wyprodukowane przez nich będą się różniły, nie tylko wyglądem, ale także, jakością? Uważam, że tak, równocześnie zakładając, że dostarczymy im tą samą blachę, identyczne materiały na ramy, armatury i zawieszenia, lakiery, skóry na tapicerkę i co tam jeszcze. Uważam tak a nie inaczej, ponieważ te auta będą wyprodukowane w rożnych fabrykach, przy użyciu odmiennych procesów, standardów i maszyn, a także poprzez rożnych pracowników – i wszystkie te składowe są bardzo ważne! Dlatego też będą miały odmienne osiągi i bardzo często odmienną jakość.
Jak to przełożyć na blanki? Bardzo podobnie. Także w tym przypadku czynniki wpływające na produkt końcowy mogą być niezliczone. Różne fabryki, odmienne procesy produkcyjne i maszyny, a także R&D a nawet HR będą zawsze rezultowały odbiegającymi od siebie produktami końcowymi, nawet, kiedy zostaną użyte te same surowce. Postaram się skoncentrować na tych najbardziej logicznych i najłatwiejszych do zobrazowania i do zrozumienia, czyli (raz jeszcze): procesy produkcyjne i R&D, maszyny, standardy i pracownicy. Posłużę się przykładem: firmy A i B produkują z mat węglowych X,Y i Z blanki o takim samym przeznaczeniu, tej samej długości i o takich samych parametrach katalogowych. Obydwie firmy obiecują nam wędki na najwyższym poziomie i sugerują, nam klientom, użycie prepregu o najwyższym module zawartości węgla – klasyczne katalogowe bla-bla-bla. Ale, według użytkowników, obydwa produkty różnią się diametralnie od siebie, nie tylko walorami użytkowymi, często odbieranymi subiektywnie, ale także jakością. Produkt A lubi się złamać przy wyrzucie, a produkt B służy bezawaryjnie latami. Do tego dochodzi fakt tzw. ‹bialej plamy’ – żaden konsument nie wie, ile w rzeczywistości węgla w węglu zawierają obydwa produkty, chociaż obydwa są opisane, jako high-modulus. Dlaczego tak jest?
Fabryka A używa niewyrafinowanych maszyn, ustawianych ręcznie przez doświadczonych pracowników, którzy wykonują swoja pracę od lat na tzw. wyczucie. Procesy produkcyjne nie są opisane poprawnie, brak standardów dokonuje reszty i wbija ostatni gwozdek do trumny, najpóźniej, w momencie, kiedy, wspomniany wyżej, pracownik ze stażem opuści firmę A i zabierając ze sobą cały know-how, lub fabryka przeniesie produkcję z Włocławka do Sosnowca. Produkty z fabryki A cieszą się ogólnie złą renomą, charakteryzują się słabą powtarzalnością i często są opisywane na forach, jako tzw. bubel lub chrust.
Fabryka B używa bardzo dobrych maszyn, ustawianych elektronicznie, które są regularnie kalibrowane. Również tutaj pracują osoby z wieloletnim stażem, z tą różnicą, (diabeł tkwi jak zwykle w detalu), że procesy produkcyjne są opisane bez luk i wszystkie kroki produkcyjne są wykonywane według ściśle opisanych standardów. Produkty z tej fabryki mają bardzo dobrą renomę, charakteryzują się znakomitą powtarzalnością i często są opisywane na forach, jako tzw. high-end z wykopem. Fabryka B ma także ogromny zapas bezpieczeństwa na przyszłość, ponieważ jeżeli nawet wieloletni pracownik opuści firmę, lub linia produkcyjna zostanie przeniesiona w inne miejsce, to producent będzie nadal w stanie budować produkty o dobrej jakości – a to dzięki solidnym standardom i stabilnym procesom. Uważam, że nie tylko doświadczenie pracowników i ich know-how, ale także standardowe metody produkcyjne, stabilne procesy i optymalne udokumentowanie ich, w połączeniu z dobrym wyszkoleniem załogi gwarantują wysoką i powtarzalną jakość produktu końcowego.
O zastosowanych żywicach już nawet nie wspomnę, pomimo że często są kluczowe.
Co to wszystko ma wspólnego z zawartością węgla w węglu? Ano wiele, a w zasadzie wszystko! Bo, czy po porównaniu dwóch produktów, wykonanych z tych samych surowców i po stwierdzeniu, że są odmienne, można zaufać danym katalogowym?
Pojęcie «grafit wysokomodułowy» funkcjonuje w wędkarstwie już bardzo długo i zostało niejeden raz niewłaściwie wykorzystane przez producentów tanich wędzisk. Przez to wielu wędkarzy, nawet tych pasjonujących się nowoczesnym sprzętem, straciło zaufanie do tego określenia i przestało je traktować jak informację techniczną. Wędziska XYZ już od wielu lat pokazują, czym różni się spinning rzeczywiście wykonany z grafitu o ekstra wysokim module sprężystości od klasycznej masówki, na której po prostu umieszczono napis «High Modulus» … seria XYZ – to wędki, które mogły powstać dzięki wdrożeniu najnowszej, w pełni zautomatyzowanej linii produkcyjnej … w blankach XYZ zastosowane zostały następujące maty firmy ABCD: 1) grafit wysokomodułowy 72 mln PSI; 2) grafit space grade 80 mln ; 3) grafity 24, 36 i 40 mln PSI … itd. … itp.
Jeden powie, ze można zaufać, a inny zada sobie krytyczne pytanie: Czy z doskonałego surowca można zrobić bubla? I sam sobie odpowie: tak, oczywiście, że można. Chociażby poprzez zastosowanie niestabilnych procesów lub gorszych maszyn, np. do wyciskania żywicy lub samej żywicy.
I co z tym fantem zrobić? Mam pomysł, ja się z Marysią ożenię!
2012, pitt