Na wielu, wielu, wielu forach muszkarskich, po obu stronach wielkiej wody, czytamy regularnie potyczki słowne o wyższości wędek US made nad wędkami nie US made. Lepszejsza lepszość jest najczęściej supportowana werbalnie dożywotnią i bezwarunkową gwarancją (czyli tzw. lifetime warranty … z reguły tylko dla pierwszego właściciela). I ostatnio, przy okazji lektury takiego wątku przypomniałem sobie, że taki tekst kiedyś gdzieś przeczytałem, nie pamiętam już gdzie i kiedy to było, ale przesłanie było mniej więcej takie:

„ … Zrobiłem coś dość głupiego ponad 20 lat temu. W tamtym czasie nie miałem rodziny i dzieci a miałem trochę pieniędzy do wydania. Dałem więc sobie wcisnąć po 2 wędki w klasach 5, 8 i 10 od pewnego handlarza sprzętu z pełnym serwisem. Dałem temu paskudnemu dilerowi około 5000 DM (dla młodszych czytelników, to ca. 2500 €) i on prawdopodobnie od razu pojechał za moje Marki na Karaiby. Z tym, że od tego momentu w moim życiu nie było … zakupów kolejnych muchówek.

Nadal jestem bardzo zadowolony z tych samych wędzisk, jeśli chodzi o właściwości rzutowe i charakterystykę holu, są też nadal dobrej jakości i jakoś nic samo w sobie w nich nie pęka. Nie mam obecnie ani planu ani powodu, dla których miałbym kupić sobie jakieś nowe kije (to takie … prawie oszukańcze, prawda?). Mój pech jest taki, że na wszystkie posiadane wędki mam dożywotnią gwarancję. Bez względu na to, jak dojdzie do usterki. To dobrze dla mnie! Na 5-kę nadepnąłem nocą w Nowej Zelandii – wysłane, wymiana bezpłatna. 8-ka weszła pomiędzy klapę bagażnika a resztę auta, tutaj zaraz obok, przy rzece koło domu – wysłana, bezpłatna wymiana. 10-ka w Irlandii złamana o krzaki, podczas przechodzenia przez lasek – wysłane, otrzymałem zupełnie nową wędkę. Ponownie 5-kę oparłem na moment o kamienie na stromym brzegu, potem straciłem równowagę i usiadłem na niej – wysłałem i otrzymałem nową wędkę.

Taki krucyfiks, po prostu nie mogę się pozbyć tych wędek!

Gdybym wiedział, że przez ostatnie 20 lat mógłbym co roku kupować nowe wędki, to miałbym w szafie nie tylko tych 6 wędek, ale ze … no nie wiem … 120? Naprawdę, chyba coś mi umknęło. Zakładając, że zapłacilbym jakieś 200 Euro (dobra okazja) za każdą wędkę, mój dealer prawdopodobnie nigdy nie wróciłby z Karaibów z tymi 24 000 Euro, które bym wydał na tanie patyki z chrustu. Zamiast tego wydałem kasę na USA, Karaiby, NZL, IRE, Szkocję czy Szwecję, whenever, whatever!? Faktycznie moja głupia strata.

Cóż, w następnym życiu zrobię to lepiej, w tym nie będę niestety miał dalszych szans kupować nowych wędek ze względu na dożywotnią gwarancję, pech! Tak więc naprawdę rozumiem krytyczne uwagi dotyczące dożywotniej gwarancji, to jest takie spryte świństwo wobec nas. Jak można w tak perfidny sposób uniemożliwić łatwowiernym wędkarzom kupowanie nowych wędek co roku lub dwa!?!? …”

Ale czy tak jest naprawdę i przede wszystkim, czy jest tak wszędzie i czy nadal tak jest?

Chyba jednak nie … tzn. już nie i nie całkiem. A już na pewno nie wszędzie. Patrząc na zmiany warunków gwarancyjnych ostatnich lat, wszystkich dobrych firm, bez różnicy po której stronie oceanu, to jednak czasy darmowej, bezwarunkowej, dożywotniej gwarancji przeminęły bezpowrotnie. Dzisiejsze ograniczenia w dostępie do części zamiennych, co dotyczy najczęściej wędek starszych generacji, lub wszechobecne i wszędobylskie – rosnące w miarę apetytu i proporcjonalnie do wieku złamasa – opłaty manipulacyjne, pomału ale skutecznie zagrzebują gwarancyjny mit pod 6 stopami ziemi. Co natomiast w sporcie muszkarskim pozostało (i na zawsze z nami pozostanie), to częściowo chore i często niczym specyficznym nieuzasadnione, ceny wędek muchowych … a mianowicie od momentu wprowadzenia pierwszej bezwarunkowej dożywotniej gwarancji przez firmę Orvis. Czy musimy być za to wdzięczni? Pozostawmy to zamknięte pytanie, otwartym na indywidualną odpowiedź każdego z nas …

2023 pitt