Łowienie z powierzchni. Każdemu oczywiście staje przed oczami sucha muszka, spływająca w bezruchu prosto na pięknego potoka? A gdyby tak bardziej aktywnie? Niekoniecznie agresywny chruścik (sama nazwa brzmi w odjechany sposób) ale coś w rozmiarze XL? Stają przed oczyma potężne morskie ryby, ciężki sprzęt i wyglądający cool i macho, jak copy-paste zajebiści muszkarze, w jednorodnych mundurkach i nieodłącznym buffie. Czyli – Paaaanieeee, to po za moim zasięgiem. No dobra, a co jeśli da się połączyć zabawę na powierzchni, widowiskowe ataki i pogonie ryb, z łowieniem całkiem blisko, całkiem normalnych szczupaków. To by dopiero było, co?

Pierwszy kontakt z tą ideą podrzucił mi kiedyś Norbert Renaud. Ten znakomity irlandzki muszkarz francuskiego pochodzenia specjalizuje się w muchach szczupakowych i połowie tych ryb, osiągnął w tym fachu naprawdę mistrzostwo. Jego opis muchy imitujacej szczura, łowienia, spowodował niemałe zamieszanie wśród znajomych flytierów. Szybko pojawiły sie na ich twarzo-książkach zdjęcia szczurów. Dlaczego szczur? Przynajmniej irlandzkie szczupaki słyną z dużego zamiłowania do pożerania tych gryzoni, zupełnie bezbronnych gdy przemierzają kanałki, zatoczki jeziorek i rzeki. Na pewno pomagają w tym olbrzymie pastwiska, którymi Irlandia stoi, ale przeciez w Polsce odcinków łąkowych i polnych rzek, jezior otoczonych lasem czy polami – nie brakuje.

Niby całkiem prosta sprawa, ukręcić mysz. Wszak łowi się na te wzory pstrągi itd. Tylko – to raczej są ryjówki, czyli kurdupelstwa rozmiaru 5-6cm. A tutaj mówimy i konkretnym gryzoniu, rozmiarów dłoni, nie jakiejś pierdole na haku czwórce.

Szczupaki (ale czemu nie łowić tym innych ryb?) jak wiemy do najbystrzejszych nie należą. Lekarstwa na raka raczej nie opracują, ale aż tak durne nie są, by skusić się na byle co. Stąd muchoszczur (szczuromuch? Gryzimuszek?) musi przypominać gryzonia choć trochę. I moim zdaniem – nie chodzi o wierną imitację, którą jest jeden z przepisów podanych poniżej, a raczej o odpowiednie zachowanie i prezentację w wodzie. Raz – nie pływa jak spławik. Większość caiała znajduje się w wodzie, wystaje tylko łepek. Dwa – sposób poruszania się. Gryzonie nie robią sbie przystanków, płyną równym tempem, ciągnąć za sobą widoczną z daleka V-kę.

Przymierzając się do tego artykułu zagaiłem kilku znajomych muszkarzy z Irlandii. Od każdego to samo – szczury są rewelacyjną przynętą do łowienia na kanałach, na rzeczkach. Mniej sprawdzają się na większej wodzie. Brania są nieprawdopodobnie agresywne, mucha jest zażarta na poważnie. Bez podskubywania, bez trącania nosem. Łubudubu i po myszy. Zwrócili też uwagę, na brak wymogu realistycznego wzoru. Szczupaki reagują bardziej na ruch i kształt przynęty, niż liczą wąsy czy palce w łapkach myszy.

Widząc jak trudna i mozolna w wykonaniu jest realistyczna imitacją, postanowiłem, jak to zwykle ja, pójść na skróty. Po cholere się męczyć, skoro rybom to różnicy nie robi. Nie bez znaczenia była też dyskusyjna aerodynamika realistycznego szczura, czyli – do kitu się nim rzuca.

Przystąpiłem do działania, W przepastnej odchłani moich materiałów muchowych doszukałem się większych główek popperowych z pianki. Łepek mamy. Używając drutu 1.2mm wykonałem shank na który nabiłem popperową główkę, ale tyłem na przód, dzięki czemu zamiast poppera jest pencil, sunie po powierzchni, ale bez chlapania.

Reszta muchy jest banalnie prosta. Dłuższy hak (sakuma 545). Mocna nitka. Ogon z paracordu. Tułów – jeden kawałek zonkera, cięty w poprzek futra, czyli crosscut. Tułów nawinięty na klej i… tak oto przerobiony bunny bug stał się myszą. Wykonanie muchy w kilka minut vs. prawie godzina. Rzuca się tym dobrze, spokojnie 8-mką obsłużymy temat.

No dobra, tyle sprzętowo. Łowimy oczywiście linką pływającą, raczej z krótkim przyponem.

Rzut, odczekujemy kilka sekund i zaczynamy prowadzenie. Dla mnie zdecydowanie numer 1 to powolne dojenie krowy – wędka pod pachę i wybieramy obiema rękami linkę, mucha płynie po powierzchni, ciągnąc za sobą charakterystyczną V-kę. Ale, gały na muchę, patrzymy co się tam dzieje? A tu zza krzaka, z boku, w odległości ok. półtora metra pojawia się kolejna falka. Agresywnie (niczym chruścik agresor) goni naszą myszkę. Pierwsze koło na wodzie, puknięcie, nie trafił, ale zaraz poprawia. Mocne szarpnięcie w linkę kwitujemy ostrym zacięciem i … cieszymy że nie zacięliśmy wcześniej, przecież zupełnie nie rozsądnie byłoby wyrwać rybie muchę sprzed paszczy, gdy zobaczyliśmy pierwszy sygnał ataku. Dalej następuje to co zawsze, znika nam linka spod nóg, trochę chlapania, trochę przeciągania linki, wreszcie ryba gotowa, foto, poharatane palce i uśmiech szczęścia na twarzy, czego Wam ogromnie życzę 🙂

Mysz – step by step – wariant dla ambitnych
Lubicie realistyczne wzory? Macie trochę wolnego czasu i uwielbiacie kręcić? To jest wzór dla Was 🙂

Materiały:
Hak: Sakuma Manta 545 5/0, shanki 25mm, drut przyponowy min 45lb
Nić: Mocna, 3/0
Ogon, łapki, uszy – ircha
Tułów: Gora – sierść sarny, dół – wełna
Wąsy – gruba, sztywna żyłka, 0.60mm+
Oczy przyklejane

1. Na kawałku irchy rysujemy łapki, uszy, ogon i wycinamy.

2. Shank mocujemy w imadle, przywiązujemy nić wiodącą.

3. Przywiązujemy ogon, od dołu trzonka kawałek wełny, od góry pęczek sierści sarny.

4. Nakładamy kolejne pęczki sierści od góry i wełny od dołu, przechodząc w stronę oczka. Dowiązujemy tylne łapki, warto zawiązać je na zawias, tj. najpierw w stronę oczka haczyka, a następnie przekładamy je w stronę kolanka i wzmacniamy wiązanie nicią.

5. Dowiązujemy kolejne pęczki sarny i wełny tuż przy oczku i zakańczamy finisherem.

6. Dokładamy kolejny shank, przewlekając go przez oczko.

7. Mocujemy shank w imadle, owijamy gęsto nicią wiodącą.

8. Kontynuujemy przywiązywanie pęczków sarny od góry i wełny od dołu, do samego oczka.

9. Mocujemy haczyk w imadle. Przez oczko shanka przekładamy ok.12-to centymetrowy odcinek stalowego drutu przyponowego. Przywiązujemy drut do trzonka haczyka.

10. Kontynuujemy przywiązywanie pęczków sarny od góry haka i wełny od dołu.

11. W połowie trzonka haczyka dowiązujemy łapki.

12. Dowiązujemy kolejne pęczki sierści i wełny, dochodząc do oczka haczyka. Zostawiamy ok 5mm wolnego miejsca.

13. Przywiązujemy uszy, też warto zawiązać je na zawias.

14. Dokładamy ostatnie pęczki sierści sarny i wełny oraz dowiązujemy wąsy z grubej żyłki.

15. Zakańczamy muchę finisherem, doklejamy oczy. Wyczesujemy mysz w stronę ogona. Mucha gotowa.

Mysz – step by step – wariant dla leniwych
Masz mało czasu? Muchy kręcisz 5 minut przed wyjściem? A może – po co się starać, skoro rybie i tak jest wszystko jedno? To jest mucha dla Ciebie!

Materiały:
Hak: Sakuma Manta 545 5/0
Nić: Mocna, 3/0
Ogon: paracord
Tułów – pasek zonker, najlepiej cross cut
Głowa: Główka popperowa sybai, założona odwrotnie, duża. Drut 1.2mm, nierdzewny.

1. Montujemy haczyk w imadle, przywiązujemy nić wiodącą, dowiązujemy ogon z parakordu.

2. Dowiązujemy pasek zonkera, smarujemy klejem trzonek haczyka.

3. Nawijamy zonkera w stronę oczka, zaczesując włosy do tyłu.

4. Kończymy węzłem przy oczku i lakierujemy.

5. Na drucie wykonujemy oczko, nabijamy główkę popperową i od wklęsłej strony zostawiamy dłuższy zatrzask (tak jak shank).

6. Zakładamy główkę na oczko haczyka.

7. Umieszczamy drut w imadle, ciasno obwiązujemy nicią wiodącą.

8. Przywiązujemy pasek zonkera, smarujemy trzonek drutu klejem.

9. Ciasno nawijamy zonkera, aż pod samą główkę.

10. Przywiązujemy zonkera przy główce, obcinamy koniec, wiążemy węzeł finisherem i lakierujemy. Mucha gotowa.

Tekst i foto: Kuba Standera
Wykonanie muchy: Krzysztof Kozłowski